Najnowsze wpisy


gru 23 2005 Zaprzysiężenie prezydenta
Komentarze: 0

Dzisiejszy dzień w mediach stoi pod znakiem zaprzysiężenia prezydenta. Od wielu dni dziennikarze namolnie przypominają nam o uroczystościach związanych z tym faktem, czego apogeum doświadczamy dzisiaj.

Jednym z elementów wchodzących w skład przekazu na temat przejęcia władzy jest podsumowanie 10 letniego urzędowanie ustępującego prezydenta. Dziwne w tych przekazach są dwa elementy. Po pierwsze wszystkie media przekazują nam w zasadzie to samo podsumowanie. Ja wiem, że opis ma dotyczyć tego samego człowieka, ale czy naprawdę człowieka można opisać kilkoma zdaniami? I czy dwa opisy, sporządzone przez różnych ludzi, a dotyczących tego  samego człowieka będą jednakowe? Tu przecież mamy do czynienia z politykiem, którego każda opcja niejako z urzędu inaczej ocenia.I takie są oceny głoszone przez uznane (albo tylko sławne) autorytety. Natomiast media opracowały podsumowanie w pigułce. W tym podsumowaniu wymawia sią NATO, Ukraina i jeszcze kilka innych haseł. Natomiast media nie były by sobą aby nie dodały łyżki przysłowiowego dziegciu. I w każdym przypadku są wśród nich dwie godne pożałowania sytuacje, związane z alkoholem. I to ma być wyznacznik prezydentury, to, że najgorszym wystąpieniem prezydenta było chwianie się na nogach podczas trzeciorzędnej (przecież prezydent uczestniczy w setkach tego typu i ważniejszych) uroczystości. Jeżeli to by była prawda to ustępujący prezydent byłby idealnym prezydentem. Wielu z nas widziało swoich znajomych w stanie wskazującym albo nawet w stanie upojenia alkoholowego i co, ilu zerwało znajomość. I co jest to ważne, bo jeżeli dla kogoś taki fakt jest wyznacznikiem człowieczeństwa, kultury czy szacunku to powinien.

Prezydent, jak każdy człowiek ma na swoim koncie sporo grzechów. I wiele z nich polegało na szkodzeniu nam, Polakom, Polsce. Specjaliści sporo wymieniają: zawetowane ustawy, nieosiągnięte cele, zaniechania. To znacznie cięższego kalibru zarzuty niż kłamstwa, o których wszyscy wiedzą że są kłamstwami. Tylko że pewnie to dla dziennikarzy za trudne przyswoić, zrozumieć i przekazać istotę problemu. Tego się w popularnych mediach jednak nie doświadczy. Media tylko w sobie wiadomy sposób umawiają się: wyznaczają kozła ofiarnego oraz ustalają obrzęd ofiarny. Przekazywana treść musi być spektakularna np. ktoś kogoś zabił albo okradł. W stosunku do osoby publicznej rzadko taka gratka się trafia więc wyszukuje sie drobniejsze przewinienia, i im wyższy jest urząd tym za drobniejsze wykroczenie przeciw konwenansom media piętnują. Ale tylko za konwenanse (zdrada małżeńska albo pijaństwo). Natomiast rzadko za błędnie decyzje, a jeszcze rzadziej za niepodjęte. To nie dlatego wymienia się pijacki wyczyn Kwaśniewskiego, że był najgorszy, tylko dlatego, że to nie mądrość i prawda jest  celem przekazu medialnego a tylko fakty, które mają rangę medialnych (są nietypowe, wypaczone, łamiące zasady i zwyczaje). A ponieważ zasadzie tej hołduje wiele redakcji dociera do nas papka informacyjna, praktycznie jednakowa z każdego źródła, nie mająca wiele wspólnego   z rzeczywistością.

Jeszcze jednym dowodem na chęć przekazywania sensacji (i wypaczeń) jest analiza cytatów z wiadomości (nie zauważyłem której stacji). Spikera wygłosiła sentencję na temat komentarzy do orędzia nowego prezydenta że są "skrajnie różne". Tylko, że w następującym po zapowiedzi felietonie, dziennikarz podzielił komentarze na te bardziej entuzjastyczne oraz raczej wstrzemięźliwe, wyczekujące. Czy dla spikerki (czy kogoś kto jej pisał tekst) każde dwie różne wypowiedzi są skrajnie równe, czy wypowiedzi "raczej tak" oraz "nie wiem, może tak, poczekamy" są skrajne. Chyba tylko w systemie binarnym. Na siłę dokonuje się podziału, a potem z tego robi sensację. Do tego jeszcze kaleczy się język, używając słów w znaczeniach nieodpowiednich, niedopasowanych do kontekstu. Kolejny przykład , nawet w wymienionej sprawie bycia prezydenta pod wpływem alkoholu (tak się to w prawie definiuje) dzienniki używały pojęcia pijackiego wybryku, a przecież to ani pijacki, ani wybryk (prezydent nic nie zrobił, po prostu wyglądał jak po spożyciu pewnej ilości alkoholu).

 

Podsumowując: ja nie bronię prezydenta, to nie jest moim celem. Ja zarzucam mediom kłamstwo w przekazie informacji, manipulację w doborze faktów i brak profesjonalizmu. Media to przecież czwarta władza, no i niczym się nie różni od pozostałych.

 

Antydemokrata

 

 

antydemokrata : :
paź 24 2005 wolność
Komentarze: 0

Wolność jest jedną ze zdobyczy demokracji. Juz na sztandarach rewolucji francuskiej była jednym z haseł na sztandarach. To o wolność walczyła Solidarność. Jednak raz zdobyta nie pozostaje na stałe. Ciągle musimy o wolność walczyć lub zabiegać. Nie inaczej jest w państwie demokratycznym. Na usta ciśnie się znana fraszka Kochanowskiego "Zdrowie", parafrazując:

szlachetna wolności, nikt się nie dowie
jako smakujesz aż się zepsujesz.


Ale po kolei.

Dochodzenie prawa

W tym zakresie nie ma najmniejszej wolności. Państwo ma wyłączność w dochodzeniu praw. Gdy ktoś Cię okradł, zabił Ci najbliższych, obraził to najwyżej możesz się zwrócić do Państwa, a to jak mu się uda to Ci pomoże. Absurdem do niedawna była walka w obronie własnej. Jeżeli ktoś Cię napadł a ty go pobiłeś, bądź co gorsza zabiłeś to twoja wina. Jak udowodnić że napastnik chciał zabić, gdy sam został zabity, to nie wina napastnika tylko twoja. Ale prawnicy wszystko potrafią nawet z ofiary zrobić zabójcę.

W państwie praworządnym praworządni obywatele chodzą po ulicach, natomiast przestępny zamykani są w więzieniach. Natomiast w państwach demokratycznych do więzienia idą ludzie, których można powiązać z przestępstwem a nie stać ich na adwokata, który takie powiązanie podważy. I to niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Nie mówię że należy skazywać za podejrzenia, ale to co się obecnie dzieje w tym zakresie to kpina z porządnych ludzi.

Wolność gospodarcza

Wolność podejmowania działalności gospodarczej jest wpisana do konstytucji. Ale mimo takiego prawa  rząd robi wszystko, aby jak najbardziej kontrolować  każdy przejaw działalności. Po pierwsze wymaga prowadzenie odpowiedniej dokumentacji, w której mają być zapisywane wszystkie czynności i cała ta dokumentacja ma być do wglądu. Po drugie w niektórych (tak naprawdę w bardzo wielu) przypadkach wymagane jest posiadanie zezwolenia (koncesje) na prowadzenie określonych zawodów. A tak ogólnie to wtrąca się w co tylko może (co zdoła wymyśleć): ustala relacje z pracownikami, mówi ile i kiedy należy płacić wynagrodzenia, jak powinno być urządzone miejsce pracy itd. Tylko, że w tym samym czasie nie potrafi (bądź nie chce) egzekwować takiego prawa w  stosunku do siebie. Przykłady widać gołym okiem: warunki pracy policji urągają przyzwoitości, a jednostka rządowa ZUS kpi z prawa pracy: kierownictwo nie wie lub nie chce wiedzieć że w Polsce obowiązuje limit na nadgodziny, i jako jednostka również uprawniona do kontroli w tym zakresie powinna świecić przykładem.
Stale wzrasta ilość jednostek uprawnionych do kontrolowania działalności: urzędy skarbowe, inspekcje sanitarne, prawa pracy, bhp, nadzór bankowy itd.


Wolność osobista

W tym zakresie sukcesywnie pozbywamy się kolejnych atrybutów wolności. Podsłuch już nie tylko jest na życzenie, operatorzy są zobowiązani do stałej rejestracji rozmów i to wcale w niemałym zakresie. Już pojawił się medialny nacisk, aby częściowo znieść prawo do zastrzeżonego numeru. Na początek pogotowie i straż pożarna ma mieć zdalny dostęp do pełnych baz danych, a jeżeli im damy to w zasadzie każdy bardziej zainteresowany to otrzyma.

 


Wolność obyczajów

Żyjemy w czasach totalnego tzw. rozluźnienia obyczajowego. Każda forma seksu, każda czynność nawiązująca lub mająca źródło w seksie występuje. Ale w zasadzie to nic nowego nie wymyślono, poza tym że wszyscy się dowiedzieli, że można to robić inaczej niż "po bożemu". Istnieje duży nacisk w celu ograniczenia powszechności pornografii, tylko czy z tego będą dobre owoce. Głoszony jest zły wpływ pornografii na dzieci i na tej podstawie wszystko to ma związek z seksem jest na indeksie. Ale czy takie globalne ograniczanie coś daje. Może by i dało gdyby pornografia była największym pasożytem umysłów. Sceny miłosne w filmach nie działają w każdym przypadku negatywnie. Ograniczanie pornografii przekroczyło granice absurdu, wylicza się ile pośladków i piersi można pokazać. Natomiast brutalność, krew, chamstwo całkowicie nie jest reglamentowana. Ostatnio w USA ukarano producenta gry komputerowej za ukryte (dostępne po wpisaniu kodów hakerskich) scenki pornograficzne, natomiast nikt nie miał żadnego ale samej gry, a była polegała na zabijaniu w różny sposób osób o wizerunkach znanych osobistości, zabijaniu w bardzo wyszukany sposób, ze wszystkimi detalami i odwzorowaniem realów. Czy scenka z seksem może młodzieży bardziej zaszkodzić niż strzelanie do murzynów czy żydów. Przecież wolno kochać się a nie wolno zabijać, to dlaczego pokazywać wolno to czego nie wolno robić, natomiast w drugim przypadku jest odwrotnie.

Wolność słowa
 Jedną ze zdobyczy cywilizacji jest wolność słowa i wolność przekonań. Teoretycznie posiadamy swobody wyznaniowe i wyboru partii politycznych. Tu teoretycznie mamy wolność. Przecież dziennikarze walczą do upadłego jeżeli ktokolwiek raczy im zwrócić uwagę, że o czymś nie powinni pisać. I nieważne że to może być oszczerstwo, że niewinnemu człowiekowi można złamać karierę, uprzykrzyć życie. Ważny jest jedynie news. Ale rzeczywistość jest bardziej ponura. Istnieją dwa ograniczenia: poprawność polityczna i medialność przekazu. Do mediów nie przedostanie się nic co nie spełnia obu zasad. Daliśmy prasie wolność w celu prawdziwego przedstawiania rzeczywistości, a otrzymujemy pokaleczoną i spreparowaną informację. Nie możemy się swobodnie poruszać po świecie, o którym tak niewiele wiemy, a to co wiemy w pewnym stopniu jest wypaczone.
 
Na ile poprawność polityczna jest konieczna przekonałem się po programie o Szwecji. To że za klaps dany dziecku można pójść do więzienia to można zrozumieć, w końcu dura lex sed lex. Ale gdy powiedzieli, że księdzu któregoś z wyznań chrześcijańskich wytoczono proces i skazano na niewłaściwy stosunek to homoseksualizmu to już nic nie tłumaczy. Przecież w średniowieczu kazano za przekonania i wielką zdobyczą cywilizacji jest wolność myśli. Tak jak media mają prawo wyzywać tego księdza od średniowiecznych inkwizytorów, tak każdy ma prawo głosić to w co wierzy. Nie można się zasłaniać obrazą uczuć, nikt nie każe słuchać kazań-przemówień (chyba jeszcze nie, chociaż do niektórych nakłania się bardzo mocno). Nie można się zasłaniać atakiem na mniejszości, bo w tym przypadku mniejszość stanowią konserwatywnie myślący katolicy. Wolność przekonań jest podstawową wolnością, jeżeli tą nam zabiorą to wrócimy to epoki Hitlera-Stalina. Zniewolenie umysłu jest daleko bardziej groźne od niewoli fizycznej, groźniejsze bo z takiej niewoli trudniej się wyzwolić, a skutki są takie same: zanik danej społeczności.

 


J.Tischner napisał książkę: Nieszczęsny dar wolności. Trzeba nam uczyć się z tego daru  korzystać bo go utracimy.

antydemokrata : :
paź 02 2005 Terroryzm
Komentarze: 0

Terroryzm został ogłoszony zagrożeniem dzisiejszej cywilizacji. Wszystkie media prześcigają się w tym aby jak najszybciej i najpełniej przekazać informację o nowych atakach terrorystycznych. Pokazywane jest jak to ludzie ucierpieli w wyniku tych ataków.
A jeżeli jest problem w mediach, to oczywiście zgłaszają się ludzie chętni do pomocy. Wśród nich najbardziej widoczni są politycy: a to składają kondolencje rodzinom poszkodowanych, a to zgłaszają coraz to nowe propozycje rozwiązania problemu o nazwie terroryzm. Ale czy jest to realny problem. Mimo, że jest to obrazoburcze, twierdzę że nie. Że terroryzm jest tworem, może nie wymyślonym przez media, ale chętnie przez nie wykorzystywanym. No bo media lubują się w pokazywaniu scen drastycznych, krzywdy ludzkiej itd. A najlepiej aby dany fakt był unikalny, nietypowy, nietuzinkowy. Im coś bardziej niezwykłego tym lepiej. Aktorzy sami przyznają, że lepiej i łatwiej jest grać np. kobietę bitą przez męża ("bo zupa była za słona") niż taką, którą mąż niby szanuje ale nie uwielbia, niby kocha ale nie pożąda. Przecież to za trudne i dla aktora i dla widza, bo widownia nie tak szeroka. O ile artyści czasami robią coś własnej potrzeby i nie pod publikę, to dziennikarze są na łasce rankingów popularności. Dziennikarz pisze to co jest popularne, więc ponieważ utarło się że terroryzm jest takim zagadnieniem to się go pokazuje.

Terroryzm jest łatwy, prosty i przyjemny w opisywaniu.  Terroryzm nikogo nie faworyzuje, nikt nie zarzuci kryptoreklamy (a to że reklamowana jest Al Kaida to nic nie znaczy, oni i tak nie zapłacą), można być "obiektywnym", nie trzeba się na nim znać (jak np. przy pisaniu o gospodarce). Scenki i opisy są widowiskowe co przyciągnie widza. Terroryści też dbają o to aby za każdym razem atak był nieco inny aby się widz nie znudził. No bo im chodzi o reklamę. Terrorysta bez mediów nic nie znaczy, nic nie zdziała. Celem terrorysty jest np wolność własnego narodu i zamiast walczyć o to, np. zorganizować powstanie to znaleźli oni lepsze rozwiązanie. Wystarczy porwać dziennikarza lub dziennikarkę i już wszystkie kamery świata są na nich zwrócone. Koszty są nieporównywalnie mniejsze niż wojna czy powstanie a jaka skuteczność. Wystarczy kilku fanatyków do realizacji wspólnych marzeń. Za czasów naszych powstań trzeba było zorganizować znaczącą część narodu aby zwrócić uwagę świata, trzeba było przelać morze krwi. A teraz wystarczy kilka trupów, dobrze aby były z Europy czy USA,  lepiej jeżeli są znane lub wystarczy aby można było cokolwiek o nich powiedzieć (np. syn senatora, kuzyn byłego ambasadora itp.) i już się kręci. Czy to jest tak istotne, te kilka istnień, przecież każdego dnia ginie tysiące ludzi z głodu, tysiące ludzi pod kołami samochodu, tysiące ludzi się zabija nawzajem. Tylko że to nie jest medialne, to nuda, to tylko liczby a atak terrorystyczny jest jeden, jedyny i to należy pokazać widzowi.

Niestety terroryzm w mediach to nie najgorsze co nas może spotkać. O wiele gorsi są politycy. Oni chcą nas przed terroryzmem "uratować" tylko jakim kosztem. Kosztem naszych pieniędzy - trudno. Będzie więcej policji, więcej wojska, pojawią się służby i urzędy żyjące z podatków na antyterroryzm. To domena demokracji: zabrać pieniądze i coś z nimi zrobić: nową ustawę, nowy urząd a może coś przy okazji zostanie rozwiązane. Znacznie gorsze są zakusy na naszą wolność osobistą. Pod hasłem zwiększenia bezpieczeństwa ograniczają nasze prawo do przemieszczania się: kontrole na lotniskach już uwłaczają ludzkiej godności. Kolejne służby podsłuchują nasze rozmowy, a przecież nie tak dawno obalaliśmy komunizm, dla którego szpiegowanie własnych obywateli było sposobem na istnienie. Policja będzie miała więcej uprawnień - po co. Gdy ukradną Ci samochód i tak nic nie zrobią, gdy złodziej spadnie z twojego dachu w trakcie kradzieży, to cię wsadzą za nieumyślne spowodowanie zabójstwa bo nie dałeś tabliczki ostrzegającej o takiej możliwości. Ale jak poznasz w internecie muzułmanina to cię zamkną pod zarzutem przygotowywania zamachu. Interesujemy się czy na Bali nie zginął Polak, ale to że na granicy z Białorusią czeka się na przejście 48 godzin, a i bez przekupstwa to nawet dłużej, to nasz ambasador nie wiedział (no bo "on lata samolotem" - cytat) a od czego on jest.

Wolność osobista jest bardzo ulotna, zabierają ją nie tylko wtedy gdy zamykają do więzienia. Ograniczyć ją można na wiele sposobów, z początku niewidocznie a potem jest za późno. Wystarczy odpowiednia ilość informacji o człowieku aby go wsadzić za kratki w imię prawa, a w zasadzie nie za kratki, wystarczy zabrać uprawnienia do wykonywania pracy (np. prawo jazdy, tytuł lekarza czy coś w tym stylu) i człowiek jest nikim - przychodzi do urzędu i udowadnia że nie jest wielbłądem.
Wolność osobista kosztuje: jak nie sprzedamy własnego adresu firmie marketingowej to nie otrzymamy promocji (ale w zamian nie będziemy zalewani niepotrzebnymi przesyłkami). Jak chcemy ochroniarza to musimy z nim chodzić na randki. Jak pojedziemy do innego kraju, miasta czy dzielnicy to możemy tam oberwać jako obcy. Ale mimo to nie oddawajmy tej wolności. Czy dlatego że w Iraku giną Polacy to ma być bezwzględny zakaz wyjazdów. Państwo ma nam pomagać w zapewnieniu bezpieczeństwa, i to tylko tam gdzie jako jednostki bądź mniejsze społeczności sobie nie dajemy rady. No i należy pilnować aby ochrona naszego bezpieczeństwa nie odbywała się kosztem naszej wolności gdyż prowadzi to w prostej linii do systemu totalitarnego (zachód jeszcze tego nie przeżył więc nie ma oporów).


Na krótką metę jeszcze jeden przykład - straż miejska, w swej idei ma pilnować porządku publicznego a co wyszło: psy gończe ścigające kierowców którzy nieco się spóźnili z opłatą za parking (czyli za coś co w wielu miejscach jest bezpłatne). Pomijam przyczyny dlaczego tak się dzieje. Oddaliśmy pewną wolność (wolność parkowania) urzędowi, a ten z właściwą sobie gracją z tak drobnego występku robi co najmniej wykroczenie prawne i ściga wszystkimi dostępnymi środkami prawnymi. A potem magistrat płacze że ludzie nie chcą robić zakupów w centrum miasta tylko w centrach handlowych.

Wracając do terroryzmu. Zachodnia cywilizacja gloryfikuje życie ponad wszystko inne, wg niej nie ma nic bardziej wartościowego od własnego życia, z relacji mediów zachodnich bije całkowite niezrozumienie: dlaczego np. młoda kobieta pozwala się wysadzić, dlaczego ludzie idą na pewną śmierć. Ale czy to tak trudno zrozumieć, czy Grunwald, powstania czy II wojna o niczym nie świadczy. Przecież życie pojedynczego człowieka to niewielka cena za istnienie narodu. Jeżeli tego nie zrozumiemy to polegniemy wszyscy w systemie totalitarnym.

Wnioski nasuwają się same. Przestańmy gadać o terroryzmie i terrorystach, trzeba przełknąć tę gorzką pigułkę (nie takie już przełknięto) a terroryści sami wyginą bo będą jak roślina bez wody na pustyni. Pozostanie jedynie problem: o czym będą pisać dziennikarze i przed czym nas chronić będą politycy.

--
Z poważaniem
Antydemokrata
antydemokrata : :
wrz 27 2005 Czy można nie chodzić na wybory
Komentarze: 1

Wybory za nami. Wśród różnych komentarzy  rozważany jest problem: dlaczego taka niska frekwencja. Mądre głowy zastanawiają się, nawet są robione ankiety wśród niegłosujących. No ale "najciekawsze"  są pomysły jak rozwiązać ten problem. Bo to jest problem, jeszcze nie za duży bo jednak znacząca część społeczeństwa do wyborów poszła. 40 % to w końcu nie tak mała siła. Spróbujmy odwrócić  pytanie. Dlaczego tylu ludzi poszło do urn.

 Po pierwsze kampania medialna, standardowe reklamy w mediach  nakłaniające do pójścia - w ten sposób można zapewnić sobie sprzedaż nikomu nieprzydatnych produktów, na które klient musi wydać własne pieniądze, więc co za problem skłonić go do czegoś co tak niewiele zachodu kosztuje. Zauważalne było nasilenie kampanii  wmawiającej  o "obowiązku" pójścia na wybory. Wybieranym zależy na każdym głosie, gdyż od tego zależy ich byt (w sejmie diety są całkiem całkiem)  więc dwoją się i troją aby zdobyć głosy. Mamy tu paradoks: dla wyborcy własny głos jawi się dosyć nieistotny, niewarty zachodu. Natomiast dla kandydata każdy głos to pewna kwota (nawet kilka złoty) którą należy zainwestować. Wyborca jest traktowany jak klient, któremu należy "wcisnąć" własny produkt. Presja moralna: zewsząd słyszymy że wybory to nasz obywatelski obowiązek. Dlaczego całość społeczeństwa obywatelskiego redukowana jest do tego obowiązku. Czy jedynym moim obowiązkiem jest wrzucić kartkę do urny i mam spokój na 4 lata. "Oni" się wszystkim zajmą. Czy jako obywatel mogę mieć wpływ na swój kraj (społeczeństwo) tylko co 4 lata. Z tym obowiązkiem kojarzy mi się dawanie jałmużny. Już ktoś mądry powiedział, że samo dawanie na tacę jest uspokajaniem sumienia, bo przecież daję potrzebującym - ale czy  jest to pomoc bliźniemu, czy tylko pozbycie się problemu. Strach i przyzwyczajenie. Niektórzy pamiętają czasy, w których niepójście do wyborów groziło szykanami. Człowiek też zachowuje się stadnie, niewiele jednostek potrafi świadomie się oprzeć tłumowi. A proszę pamiętać że cała ta zabawa w wybory regularnie się powtarza. Najtrudniej było tuż po wojnie w latach 40, ale tam pomogło "wydrukowanie" wyników, co praktykowano do końca poprzedniego systemu. Wg moich obserwacji istnieje pewien typ okręgów wyborczych o bardzo wysokiej frekwencji, rzędu 80-100%. Są to pewne zamknięte w ramach pewnej instytucji społeczności takiej jak szpital, statek, dom starców itp. Z pewnością ważą one na wzroście frekwencji, natomiast czy stanowią o wyznaczniku całego narodu - śmiem wątpić

Czyli na tak dobry wynik klasa polityczna zapracowała bynajmniej nie pracą na rzecz społeczeństwa

Czy można nie pójść na wybory? Można, bo to zrobiła większość, chociaż z różnych powodów:

Najprościej z lenistwa - nie miałem czasu, byłem zajęty, nie chciało mi się - tu się kłania obowiązek obywatelski Potem z lekceważenia - i tak to nic nie da, nikogo nie znam, wszyscy kandydaci są po jednych pieniądzach - ciekawe że nie pomstuje się na wyborców skreślających na chybił trafił. W mediach zauważono nową kategorię osób niegłosujących - tacy co się na politykę obrazili (nikomu w mediach przez gardło nie przejdzie że są przeciwni demokracji - to przecież by było szarganie uczuć religijnych) oczywiście pokazuje się takich osobników przy użyciu deprecjonujących epitetów. Już samo użycie "obrażony" sugeruje pewien stan emocjonalny, być może tymczasowy. A przecież to może być oparte na dogłębnych przemyśleniach i doświadczeniach.

 Cieszę się jednak że kategoria ta została zauważona, że niskiej frekwencji nie da się już zrzucić na garstkę anarchistów, nie da się powiedzieć, że połowie Polaków nie zależy na Polsce. Pewnej części niegłosujących zależy, i to bardziej niż wielu spośród głosujących. Oni dokonali wyboru i świadomie nie poszli do urn, gdyż głosowali przeciwko obecnemu systemowi. Trochę jest dziwna społeczna niechęć do takich osób, ale jak przyjrzymy się np. historii kościoła czy komunizmu najbardziej tępieni byli nie wrogowie a współwyznawcy głoszący potrzebę zmian (tzw. heretycy). Tu również z przeciwnika politycznego, tylko takiego co chce zmienić reguły gry, robi się wroga publicznego numer jeden, targającego się na "świętą" demokrację - a od kiedy ona taka święta.

--
antydemokrata
antydemokrata : :
wrz 26 2005 Jak porównuje się programy partii politycznych...
Komentarze: 3

W odpowiedzi na rozsyłane opinie.

Wygląda na to, że Platformie w pełni udało się zniknięcie byłego prezydenta Warszawy Pana Piskorskiego ze sceny politycznej. To właśnie ten polityk PO, który dorobił się za czasów swojej prezydentury wielu mieszkań na wynajem grając na giełdzie i na rynku dzieł sztuki ..:) Niestety pomimo solennych zapewnień nie przedstawił historii swojego rachunku maklerskiego.
W nagrodę został posłem parlamentu europejskiego z ramienia PO!

to nie wina partii tylko mediów,

Nie gesty polityków, ale fakty mówią o nich najwięcej. Bilbordy przypisujące pewnej partii trzymanie się zasad mają się nijak do rzeczywistości, chyba że te zasady to kolesiostwo, układy i ręka rękę myje. Tusk był liderem Platformy w czasie gdy Piskorski z list PO startował w wyborach do parlamentu europejskiego. I to jest prawdziwe oblicze platformy kolesiów.

Wg mnie w każdej partii obowiązują takie zasady (czym bowiem jest dyscyplina głosowania)

Żona Rokity w jednym z wywiadów powiedziała, iż partia jej męża jest niedojrzała do rządzenia... Święte słowa, które później się potwierdziły de facto brakiem programu.

Podatek liniowy i 3x15 okazał się całkowicie nieprzemyślaną konstrukcją. W trakcie debaty Platforma zaczęła dodawać kwotę wolną od opodatkowania. Po prostu kabaret, najwyraźniej program PO to “kilka luźnych kartek”.

Hasło podatek liniowy w mediach używane jest jako czerwona płachta na byka. Drobna modyfikacja pt. pominięcie "kwoty wolnej od podatku" i już można straszyć maluczkich jak to bogaci zyskają miliony a biedni tracą. Tak to już jest że większość wyznaje logikę  "Kalemu ukraść krowę to żle, Kali ukraść krowę - dobrze", jak podnoszono podatek na 50% (te 10 % to czasami było wiele tysięcy złoty) to było cicho. Prawda jest taka że już Balcerowicz proponował podatek "liniowy" z kwotą wolną. Obecnie też mamy kwotę wolną od podatku. Dodatkowo podatek z dużą kwotą wolną jest bardziej socjalny, im ktoś biedniejszy tym bardziej zyskuje. Tylko cynizmem albo głupotą można tłumaczyć niezauważanie różnicy


Podwyższenie podatku na żywność z 7% do 15% jest całkowicie nieodczuwalne dla 5% społeczeństwa, jednak dla 95% ma to duże znaczenie, dla wielu wprost egzystencjalne.

A kto wie ile żywności ma stawkę 7%, tylko te niskoprzetworzone, większość towarów ma 22% więc zmiana całego budżetu domowego biędzie inna, proszę sobie zobaczyć swój paragon z supermarketu. A wydatki na żywność to tylko część, reszta w większości opodatowana jest stawką 22%. Spoty reklamowe PIS kłamią (abo nie tłumaczą całej prawdy)

To są wybory pomiędzy ludźmi z charakterem, a ludźmi którzy obnoszą się swoimi zasadami na bilbordach. Wybór jest pomiędzy Polską uczciwą, a polska różową i cyniczną. Pomiędzy ludźmi pracy, a kombinatorami, ludźmi skromnymi, a bufonami, którzy już na plakatach wyborczych przedstawiają jako prezydent i premier.

Czy ktoś chciałby mieć za zarządcę w swoim majątku osobę skromną i przystoją. Czy też może kogoś kto się zna na kierowaniu. Niestedy w demokracji zdolności przywódcze, zarządzanie i tego typu talenty są w niełasce. Istotne jest aby człowiek był medialny, skromny. Zazwyczaj też nie powinien się w nic angażować, bo  zawsze  przy okazji  jakichkolwiek działać można mu cokolwiek zarzucić -  nie da się  czegokolwiek zrobić bez błędnie i tak  aby wszyscy byli zadowoleni. Wniosek - polityk nic nie powinien robić.


Tylko uczciwa Polska może się szybko rozwijać, gdzie korzyści z rozwoju gospodarki będą udziałem całego społeczeństwa. Platforma proponuje natomiast bardzo duże korzyści bardzo wąskiej grupie najbogatszych osób. To jest kredo Platformy, i nie dziwne, że PO nie pokazała swojego programu.

Demagogia - nie zrozumieć przekazu, wybiórczo potraktować założenia, na tej podstawie zmienić głoszoną tezę i wykazać że ktoś co innego głosi a co innego robi. Jak można powiedzieć program PO to “kilka luźnych kartek”, a akapit niżej:PO nie pokazała swojego programu. A ile powinien mieć program, tyle co konstytucja europejska, program jest wart tyle ile  waży papier. Proszę poczytać sobie konstytuję USA, jeden z najważniejszych i bardziej skutecznych dokumentów nawet nie ma kilku kartek.

W istocie PO wygląda tak jakby startowało w konkursie na miss piękności. Same spoty reklamowe i bilbordy oraz magiczne 3x15. Magiczne 3x15 się jednak ...odczarowało. Natomiast przed prawdziwą debatą o gospodarce politycy PO uciekali jak diabeł przed święconą wodą.

Tylko w kraju uczciwym gospodarka może się rozwijać.

Nieprawda. Wystarczy aby państwo ze swoimi agenturami nie przeszkadało. Mówi się że społeczność (grupa ludzi) nie ma sumienia, więc mówienie o uczciwym kraju jest bzdurą. Tylko człowiek jako podmiot może być uczciwy. Natomiast  urząd  składający się  w 100% z uczciwych  ludzi może w majestacie prawa  okraść i poniżyć obywatela.

antydemokrata : :